Ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko. Wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go.

Łk 15, 20


Jedno z katolickich czasopism zamieściło na swoich łamach następującą  historię. 

 

Młody człowiek wplątał się w pewnym okresie swego życia w złe  towarzystwo. Doprowadziło to do popełnienia poważnego przestępstwa, za  które został skazany na 10 lat więzienia. Jego nie­szczęście i zejście na złą  drogę najbardziej przeżywali rodzice, a szczególnie ojciec. Syn, który był  dobrze wychowany w domu, czuł, że wyrządził im wielką krzywdę.  Dlatego nie był pewny, czy rodzice mu to wybaczą.

 

Kiedy został zwolniony z więzienia, nie miał do kogo wracać. Napisał więc  list do swoich rodziców. Pisał w nim. że będzie przejeżdżał obok ich  domu. Nie miał odwagi napisać: „swojego domu”. Zawiódł przecież rodzi­ców. Prosił tylko, aby dali mu  znak, jeśli pragną by wysiadł i odwiedził ich. Niech na drzewie stojącym koło jego rodzinnego domu wywieszą białą  wstęgę.

 

Wsiadł do pociągu z bijącym sercem. Im bardziej zbliżał się do rodzinnej  miejscowości, tym bardziej był niespokojny. Nie wierzył w jakikolwiek znak od swoich rodziców i nie miał odwagi by spojrzeć na to, co zobaczy za  szybą.  

 

Wreszcie, gdy pociąg był już blisko jego rodzinnego domu, z drżeniem serca wyglądnął przez okno. To, co zobaczył, przeszło jego najśmielsze  oczekiwania. Całe drzewo obwieszone było białymi wstążkami. Był to znak, jaki rodzice dali swemu dziecku, by zatrzymał się i wrócił do domu. 

 

Na zawsze!


(ks. Marian Bendyk, 4. niedz. Wielkiego Postu, Rok C)