Sebastian, ogrodnik proszący o Mszę przed Obrazem

Dzieje rodzaju ludzkiego poświadczają, że po wszystkie czasy, po wszystkich miejscach narody wszystkie wierzyły w takie miejsce, które my czyśćcem zowiemy: wierzyły, że jak wielkich złoczyńców czeka męka wiekuista, a dobrych czeka szczęśliwość wiekuista, tak dusze sprawiedliwe, ale niezupełnie święte, czeka osobne miejsce karania, czyszczenia, pokuty. Co do tego zgadzają się z sobą i poganie i herezja, słowem, zgadzają się wszystkie religie. Skoro tak jest, tedy ta wiara musi koniecznie pochodzić z jakiegoś wspólnego, pierwotnego źródła, z pierwotnego objawienia Boskiego, bo tylko Bóg mógł ludziom dać wiedzieć, co się dzieje poza grobem. To objawienie dane u kolebki rodzaju ludzkiego szło od pokolenia do pokolenia, a chociaż to objawienie Boże zostało spaczone, wykrzywione, jak wszystkie inne prawdy Objawienia, jednak ostała się na samym dnie niejako ta prawda, że czyściec jest, w którym do czasu cierpią i czyszczą się dusze, a potem idą do Nieba.

— ks. Józef Stagraczyński

W roku 1744 Józef Nowak, mieszkaniec wsi Mo­stek, w województwie Sandomierskim, kmiotek pobożny, posiadający liczną rodzinę, szedł pewnego dnia przez las położony niedaleko wsi. Przechodząc w pobliżu głębokie­ go stawu, znajdującego się w lesie, usłyszał wołanie: myśląc, że to ktoś znajomy, spojrzał w kierunku słyszanego głosu i zobaczył człowieka, wynurzającego się ze stawu, wołającego:

—Pójdź do mnie.

Człowiek ten, jak zjawisko wychodzący z głębi wód, głos jego tak strasznie dziwny o grobowym dźwięku, twarz blada o gorejących wewnętrznym ogniem oczach, i szata przypominająca całun śmiertelny; wszystko to wywarło tak okropne wrażenie na Józefie, iż stanął jak skamieniały, nie mogąc postąpić kroku; coś go tak ścisnęło za gardło, że nawet krzyknąć nie mógł.

Tymczasem upiór, jakby unosząc się nad wodą, zbliżał się do niego i począł z wielką usilnością błagać, by mu zrobił wielką łaskę i za niego odprawił pielgrzymkę na Jasną Górę i tam przed Cudownym Obrazem Mszę świętą za jego duszę zamówił, a on mu za to odwdzięczy się serdecznie. W końcu dodał:

—Jestem starym ogrodnikiem z sąsiedniego dworu, imieniem Sebastian, i na tym miej­scu muszę pokutować, aż ktoś za mnie tego nie spełni.

To wszystko powiedziawszy, znikł sprzed oczu wieśniaka.

W kilka dni potem poczciwy Józef, litością dla pokutującego zdjęty, wybrał się do Częstochowy i tam zamówiwszy Mszę świętą, gorąco się za duszę Sebastiana modlił.

Od tego czasu dziwny jakiś spokój i radość niebiań­ska zapanowała w jego duszy i w całej rodzinie. W bojaźni Bożej, z sumieniem czystym, w zgodzie i miłości żyli odtąd wszyscy w cichej zagrodzie Nowaka. To dusza Sebastiana odwdzięczała się w ten sposób za wybawienie.

Źródło: Aleksander Łaziński OSPPE, Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, wyd. 2, poprawione, Częstochowa 1938, s. 111-112.