Słowa pełne miłości i słodyczy zawsze powinny być przedkładane przed ostre i zawierające naganę.
św. Wincenty Ferreriusz
![]() |
| św. Wincenty Ferreriusz |
Pod koniec XIV wieku w Hiszpanii pojawił się niezwykły człowiek: Wincenty Ferreusz - prorok i cudotwórca - od młodości dorastał w atmosferze powszechnego podziwu. Duch Święty spoczął na nim, zawładnął jego sercem i wzniecił w nim żarliwość nieznaną od czasu świętego Pawła. Posiadł i podtrzymywał jego ciało i pozwolił nieść przytłaczające zmęczenie, pomimo skrajnej słabości i surowych umartwień. Udzielił mu daru czynienia cudów. Dał mu słowa o wyjątkowej mocy, jakich ludzkość nigdy nie słyszała od czasu Pawła apostoła.
Wincenty odrzucał godności proponowane przez papieża. Jego życie było modlitwą, postem i ciągłym głoszeniem Ewangelii. Przez dwadzieścia lat przemierzał Europę i przez dwadzieścia lat Europa drżała pod wpływem płomienia i żaru jego natchnionych słów.
Sąd Ostateczny był ulubionym tematem jego kazań. Oznajmił światu, że został specjalnie posłany przez najwyższego Sędziego, aby ogłosić zbliżanie się ostatnich dni. Pewnego dnia w Salamance - mieście teologów i uczonych - niezliczony tłum cisnął się, aby usłyszeć głos Wincentego - posłańca nieba. Zwrócił się on do zgromadzenia i rzekł: Jestem aniołem Apokalipsy, którego święty Jan widział lecącego pośrodku nieba i który głośno wołał: „Ludu, ulęknijcie się Pana i oddajcie Mu cześć, ponieważ dzień sądu jest bliski”.
Na te dziwne słowa, wśród zgromadzonego tłumu dał się słyszeć pomruk niezadowolenia. Tłum oskarżał go o szaleństwo, próżność i bluźnierstwo. Posłany zatrzymał się na chwilę z oczami utkwionymi w niebo, w pewnego rodzaju uniesieniu i ekstazie, a potem znowu zaczął wołać jeszcze głośniej: „Jestem aniołem Apokalipsy, aniołem sądu”. Poruszenie i oburzenie sięgnęły apogeum. „Uspokójcie się -powiedział święty-, nie oburzajcie się na moje słowa, zobaczycie na własne oczy, że jestem tym, kim powiedziałem, że jestem. Idźcie na skraj miasta do bramy świętego Pawła, znajdziecie tam martwą kobietę. Przynieście ją tutaj, a wskrzeszę ją na dowód tego, co święty Jan powiedział o mnie”.
Propozycja ta spotkała się z nowymi okrzykami i jeszcze większymi protestami. Jednak kilka osób zdecydowało się udać do wskazanej bramy. I rzeczywiście znaleźli tam martwą kobietę; przynieśli ją i położyli pośrodku zgromadzonego tłumu.
Apostoł, który nie opuścił ani na moment wzniesienia, skąd przemawiał, zwrócił się do zmarłej: „Kobieto, w imię Boga, rozkazuję ci wstać”. Zmarła, owinięta w całun, natychmiast się podniosła i opuściła go. Pośród zbiegowiska odsłoniła swoją twarz i ukazała się pełna życia. Wincenty dodał więc: „Dla chwały Boga i zbawienia tych ludzi, powiedz teraz, kiedy możesz mówić, czy rzeczywiście jestem aniołem Apokalipsy, którego zadaniem jest obwieścić światu zbliżanie się Sądu Ostatecznego?” „Ty jesteś tym aniołem -odpowiedziała kobieta-, jesteś naprawdę”.
Aby umieścić to wspaniałe świadectwo pomiędzy dwoma cudami, święty powiedział jeszcze: „Czy wolisz pozostać przy życiu, czy znów umrzeć?” „Chcę pozostać przy życiu” - odpowiedziała kobieta. „Żyj zatem” - powiedział święty.
Jak zaświadczył pewien historyk, kobieta rzeczywiście przeżyła jeszcze wiele lat, jako żywy świadek zadziwiającego cudu i najwznioślejszej misji, jaką człowiek nigdy wcześniej nie został obdarzony.
Nie dyskutujemy na temat autentyczności tej historii. Wzbudziła ona wątpliwości u kilku biografów, a towarzyszące jej okoliczności dały okazję do krytyk i kontrowersji. Jednak na poparcie naszej nauki wystarczy stwierdzić, że Kościół nie ogłosił, że jest ona nieautentyczna, ponieważ w bulli kanonizacyjnej świętego Wincentego jest powiedziane: „Posiadł słowa wiecznej Ewangelii, aby zapowiedzieć, jak anioł lecący środkiem nieba, królestwo Boże dla każdego języka, każdego plemienia i każdego narodu i aby ukazać bliskość Sądu Ostatecznego”.
Minęło prawie pięćset lat, od czasu, kiedy miało miejsce to wydarzenie, a Sąd, zapowiedziany przez cudotwórcę z XIV wieku, nie nastąpił. Czy mamy z tego wyciągać wniosek, że święty został wprowadzony w błąd i że cud tego zmartwychwstania - potwierdzonego przez poważnych i godnych wiary świadków, opisywany i przekazywany przez rzeźbę i malarstwo - powinien trafić między legendy, uznany za alegorię i zwykły wymysł?
Charles Arminjon, Koniec świata doczesnego i tajemnice życia przyszłego. Konferencje,
Flos Carmeli, Poznań 2011, s. 30-32.
