![]() |
| El Greco, Mater dolorosa, ok. 1590 r. |
Okropne
działy się rzeczy podczas pierwszej rewolucji francuskiej.
Ludzie zamieniali się w krwiożercze zwierzęta i zapominali o
Bogu, kierując głównie nienawiść swoją ku wiernym sługom
Kościoła, ku tym księżom, którzy przekonań swoich zmienić
nie chcieli. Niezliczona liczba onych szlachetnych mężów
musiała ponieść śmierć z ręki kata, i szczęśliwymi byli
ci, którzy zdołali ujść rąk rozbestwionej tłuszczy. Ale byli
to wygnańcy, tułający się od wsi do wsi, po lasach i
kryjówkach, którym nie szczędzono wprawdzie przytułku i
pomocy, a którzy pomimo to wpadali w ręce okrutnych wrogów.
Jednym
z takich bezdomnych tułaczy był ksiądz Dryant, który po
długich wędrówkach znalazł nareszcie przytułek w zamku
hrabiny Balles. Tutaj wypełniał w skrytości wszystkie swoje
obowiązki duszpasterza i pozyskał w krótkim czasie miłość i
szacunek całej okolicy. Owdowiała hrabina kazała jeden z pokoi
zamienić na kaplicę, ale tak, aby w przeciągu kilku minut można
było wszystko usunąć, co kaplicę przypominało: było to
koniecznym, ponieważ nikt nie był pewnym przed szpiegami, i
biada tym, którzy pod swoim dachem pozwalali na odprawianie
nabożeństwa lub przechowywali duchownych. Hrabinę przestrzegano
już przed szpiegami.
I
tak zbliżało się święto Zielonych Świątek, i dzień, w
którym jedyny syn hrabiny miał przystąpić razem z kilku innymi
chłopcami do pierwszej Komunii świętej. Ksiądz Dryant
przygotował dzieci bardzo starannie i uroczystość ta odbyła
się z niezwykłą powagą - wszyscy obecni łzy mieli w oczach i
nigdy pewnie nie modlono się w tej kaplicy tak gorąco, jak tego
dnia.
Ale
przy końcu nabożeństwa stało się coś nadzwyczajnego, nagle
bowiem otworzono gwałtownie drzwi i jeden ze służących wbiegł
śmiertelnie blady do kaplicy.
–
Idą, idą! –
wyjąkał bez tchu prawie – całą
gromadą z czerwonymi chorągwiami i z dobytymi szablami...
Hrabina
zadrżała, nie tracąc jednak przytomności umysłu, kazała czym
prędzej wynosić obrazy i uporządkować pokój, tak, aby nikt
nie poznał, że się tu Msza św. odprawiała. I zaledwie
wszystko ukończono, wpadła zgraja rewolucjonistów pod
przewodnictwem pewnego ślusarza, którego dziki wyraz twarzy
zdradzał aż nadto wyraźnie jego charakter i skłonności.
–
Wydajcie nam księdza! –
krzyknął groźnie, stojąc przed hrabiną z podniesioną
pięścią.
–
O kim to mówicie? –
odrzekła hrabina na pozór spokojna.
–
Przechowujecie księdza w waszym domu!
Nieprzyjaciela Francji, zdrajcę ojczyzny!
–
Mylicie się, obywatelu! Zdrajcy naszej
ojczyzny nie przyjęłabym nigdy w moim domu!
Hrabina
nie kłamała, bo nieszczęśliwi prześladowani byli z pewnością
lepszymi patriotami, niż owi okrutnicy - którzy piękny i bogaty
kraj zamieniali w pustynię.
Ślusarz
zdumiony spojrzał na nią, ale nie zadowalając się tą
odpowiedzią, kazał swoim towarzyszom przeszukać cały zamek.
Z
dzikim okrzykiem radości rzucili się naprzód. Łamiąc
kosztowne meble, niszcząc wszystko, co im w ręce wpadło,
przetrząsnęli wszystkie kąty, lecz daremnie i z prawdziwą
wściekłością wrócili do mieszkalnego pokoju hrabiny.
Tutaj
zastali jej syna samego.
–
Hej, arystokrato! –
krzyknął jeden z tłuszczy –
powiedz nam natychmiast, gdzie ksiądz, inaczej źle z tobą
będzie.
I
dobywszy miecza, podniósł go nad głową chłopca. Chciał go
widocznie zastraszyć i zmusić do wydania duchownego. Ale
chłopiec stał spokojny i niewzruszony.
–
Nie mogę żądania waszego wypełnić –
odpowiedział.
–
Czemu?
Chłopiec
kłamać nie chciał, ale nie chciał też wskazać ukrycia
swojego ukochanego "Ojca Dryanta". Dlatego dał
wymijającą odpowiedź, która jeszcze więcej rozdrażniła
srogiego złoczyńcę.
–
Przeklęty psie! –
krzyknął teraz dowódca bandy –
taki młody jesteś, a już taki niegodziwy.
I
schwyciwszy jasne, długie włosy chłopca, przywlókł go do
siebie, towarzysz jego zaś uderzył go tak silnie, że biedny
zatoczył się i upadł na ziemię.
–
Gdzie ksiądz? Powiedz natychmiast, bo cię
zabijemy! – wołała rozjuszona
tłuszcza.
Dziecko drżało z
przerażenia. Z natężeniem wszystkich sił podniosło się i
stanęło naprzeciw swoim prześladowcom blade i chwiejne, lecz
pozornie spokojne.
–
Gdzie ksiądz?
–
Nie mogę powiedzieć!
Rewolucjoniści
szaleli ze złości. Wszystkie meble w pokoju zostały w mgnieniu
oka połamane, a jeden z nich, zbliżywszy się do obrazu
Najświętszej Maryi Panny, zamierzał go zrzucić na ziemię.
Chłopiec
zbladł jeszcze więcej i przycisnął się mimo woli do ściany.
Złoczyńca miał znieważyć obraz Matki Boskiej, którą ksiądz
Dryant tak mu polecił kochać i wielbić! I co gorsze jeszcze, za
tym obrazem znajdowały się drzwi do kryjówki księdza! Jak
łatwo mogli je ci ludzie odkryć. Jedno uderzenie w mur
wystarczało, aby zdradzić próżne poza nim miejsce, a w
wynajdywaniu kryjówek bardzo wszyscy byli wprawni.
Chłopiec
objął obraz drobnymi swymi ramionami i stanął odważnie w jego
obronie.
–
Precz! –
krzyknął ślusarz – wynoś się
stąd, bo cię zabiję na miejscu!
Ale
chłopiec nie ustępował i jeszcze silniej obejmował ramy
obrazu. Ten opór rozwścieklił rewolucjonistów do najwyższego
stopnia, jeden z nich przyskoczył w szalonej złości i uderzył
chłopca sztyletem w pierś.
Z
cichym jękiem pochyliło się nieszczęśliwe dziecko i opuściło
ręce, a strumień krwi zbroczył strojne jego ubranie.
–
Młody hrabia zabity –
szepnął ślusarz zmieszany.
I
jak gdyby widok tej krwi niewinnej wrócił im przytomność,
opuścili jeden po drugim pokój, cicho, bez szelestu, i nikt już
nie myślał o szukaniu księdza.
W
przeciągu kilku minut nie było w zamku ani jednego napastnika.
***
Hrabina
znalazła syna nieprzytomnego przed obrazem Matki Boskiej. Mały
bohater, który z poświęceniem własnego życia ocalił obraz od
zniewagi i swego ukochanego nauczyciela od okrutnej śmierci,
leżał teraz na łóżku z zamkniętymi oczyma, w głębokim
zemdleniu. Hrabina klęczała, płacząc głośno przy nim, ksiądz
zaś starał się przywrócić go wszelkimi środkami do
przytomności.
–
Zamordowali mi mojego syna! –
wołała hrabina z rozpaczą. – O
moje biedne, nieszczęśliwe dziecko!
–
Nie trać pani odwagi! –
pocieszał ją zacny kapłan. –
Nie wszystko jeszcze stracone, syn twój żyje jeszcze, może go
Bóg ocali!
–
Mój syn! Mój syn!
Ani
hrabina, ani ksiądz nie wiedzieli, co zaszło przed obrazem Matki
Boskiej, myśleli oni oboje, że rewolucjoniści zamordowali
chłopca tylko dlatego, że był arystokratą.
I
nareszcie po długich usiłowaniach otworzył mały męczennik
oczy i z wyrazem niewysłowionej miłości spojrzał na hrabinę i
na księdza.
–
Matko! –
szepnął zbolałymi usty.
Hrabina
zerwała się i przycisnęła głowę jego do serca.
–
Mój Karol żyje! –
zawołała. – O Boże, dzięki
Tobie!
Ksiądz
ucieszył się także z całego serca, ale jedno spojrzenie
przekonało go, że chłopiec jest umierający. Głuche rzężenie
dobywało się z ranionej piersi, na usta wystąpił szum krwawy.
–
Boli mnie.... boli.... –
szeptało dziecko – ja...
umieram...
–
Nie, Karolu, nie umrzesz; –
krzyknęła hrabina. – Nie możesz
mnie opuścić!
Ale
i ona poznała, że nie ma dla niego ratunku.
–
Matko –
szeptał chłopiec – ja idę
teraz... do mojego Zbawiciela... do Tego, którego przed kilku
godzinami przyjąłem. Idę do Niego chętnie i cieszę się
bardzo, że ocaliłem obraz i mojego kochanego Ojca Dryanta.
–
Co to znaczy? –
zawołała hrabina.
–
Rewolucjoniści chcieli znieważyć...
obraz... szukali Ojca Dryanta... a ja nie pozwoliłem na to...
Teraz
zrozumiała hrabina wszystko, a ksiądz, wzruszony do głębi
serca, padł na kolana i głośnym wybuchnął płaczem.
–
Jesteś bohaterem i męczennikiem! –
rzekł uroczyście.
Karolek
uśmiechnął się, spojrzał raz jeszcze na matkę i zamknął
oczy na wieki. Hrabina zemdlała.
***
Lata
minęły od tego czasu. Rewolucja skończyła się wkrótce potem,
a przywódcy jej albo ponieśli śmierć na rusztowaniu, albo
musieli opuścić Francję i potomność wspomina ich dziś ze
wstrętem i pogardą.
Krwią
zalany kraj odzyskał wnet dawniejszą świetność i pobożność,
dobre obyczaje i pilność zawitały na nowo do Francji. Kościoły
zostały odbudowane, w klasztorach zamieszkali znów zakonnicy, a
księża wracali na opustoszałe parafie. Dawniejsza bezbożność
znikła zupełnie.
Pamięć małego
bohatera męczennika nie zaginęła wcale, imię jego wymawiane
było z czcią i szacunkiem, i wszystkie matki stawiały go za
wzór swoim synom.
|
O. Czesław Kaniak, Za
przyczyną Maryi, Tom pierwszy:
Przykłady opieki Królowej
Różańca świętego (przykłady na maj), s. 14-18.
|
