Modlitwa
różańcowa jest wielką pomocą dla człowieka naszego czasu.
Sprowadza ona pokój i skupienie; wprowadza nasze życie w tajemnice
Boże i sprowadza Boga do naszego życia. Myśli i uczucia uwalniają
się stopniowo od ciasnoty oraz zmienności naszych problemów i
zainteresowań, a coraz bardziej otwierają się na działanie Boże.
Św.
Jan Paweł II
![]() |
| Matka Boska Ostrobramska |
(…)
Chyba chciały się nas pozbyć. Aby je przekonać opowiedzieliśmy o
niektórych łaskach, jakie dostąpiło kilka osób płacących
ofiary jednego solda.
-
O, gdyby Maryja zechciała uczynić cud! - westchnęła pani domu. -
Teraz jest może najlepsza okazja ku temu. Naszą ukochaną
przyjaciółkę, panią Giovanninę Muti, przeniesiono dziś w bardzo
złym stanie z naszego domu do willi Doria na wzgórzu Vomero.
Właściciel tego domu jest tak święcie przekonany, że umrze ona w
jego domu na gruźlicę, że zapewnił sobie w umowie wynajem z
płatnością za trzy lata i zwrot kosztów odnowienia mieszkania po
jej śmierci. Także lekarz pozbawił nas dziś wszelkiej nadziei.
Opłakują ją wszyscy przyjaciele, a najbardziej my same. Jej mąż
jest bliski rozpaczy. Oni mają pięcioro dzieci!
-
Niech chora uda się do Matki Bożej Różańcowej – zaproponowałem
- która teraz udziela licznych, nadzwyczajnych łask w związku z
dziełem, które realizujemy.
-
Gdyby pan wiedział, ile obietnic złożył jej mąż, ile ofiar
przekazał na różne kościoły, a wszystko to na nic. Stracił już
zaufanie.
-
Nie mamy na myśli ani obietnic, ani ofiar. Pani Muti mogłaby
uczynić tylko to, co okazało się już skuteczne w tylu
przypadkach.
Pokazałem
im arkusz podpisany słowami „Na kościół w Pompejach” i
dodałem:
-
Niech chora wpisze tu swoje imię i nazwisko deklarując małą
ofiarę. Niech się postara o jeszcze kogoś i stara się wspierać
to dzieło w miarę sił. Najświętsza Panna nie pozostawia ani
jednego dobrego uczynku bez nagrody. Niech także obieca, że
publicznie ogłosi o uzyskanej łasce.
Tak
też się stało, jeszcze tego samego wieczora panie Laghezza
napisały do swej chorej przyjaciółki prosząc, aby oddała się
opiece cudownej Matki Bożej Pompejań-skiej, i aby przyrzekła, że
będzie wspomagała dzieło budowania na Jej cześć kościoła.
Pani
Giovannina Muti z domu Sabbato miała zaawansowaną gruźlicę. W
grudniu 1875 roku na jednym z żeber pojawiła się opuchlizna. Znani
lekarze orzekli, że to guz, który należy wyciąć. Czekano jednak
kilka miesięcy z nadzieją na poprawę. Po ponownych naradach
lekarzy, gdy wskutek gwałtownego bólu w kręgosłupie zaczęto się
obawiać stanu zapalnego, 22 kwietnia 1876 roku przystąpiono do
operacji. Cierpienia zwiększyły się tak, że trudno opisać, co
ta biedna kobieta musiała przechodzić. Bardzo często miała napady
wycieńczającego kaszlu. W końcu pojawiła się wysoka gorączka,
dochodząca do 40 stopni. Stracono nadzieję utrzymania jej przy
życiu. Ponieważ jednak nie chciano zaniedbać żadnego środka,
lekarze zalecili zmianę klimatu. Zawieziono ją więc na wzgórze
Vomero. Tam jednak stan pogorszył się do tego stopnia, że sama
czuła jak uchodziło z niej życie. Nadchodziły coraz smutniejsze
wiadomości.
W
takim beznadziejnym położeniu chora odebrała list od pań
Laghezza. Przeczytawszy go poczuła silne wzruszenie i natychmiast
wpisała się na listę ofiarodawców. Potem przywołała swoją
matkę i służbę. Kiedy wszyscy już się zapisali, ogarnęła ją
tak wielka ufność, że oczekiwała uzdrawiającego cudu.
Nadszedł
8 czerwca. Minął okrągły miesiąc od dnia, gdy w Pompejach
zaczęto budowę kościoła. Tego dnia Giovannina Muti ujrzała w
śnie Królową Nieba siedzącą na tronie z Dzieciątkiem Jezus na
ręku i trzymającą w palcach różaniec, ale bez korony nad głową.
Tak właśnie przedstawiona była Maryja na starym obrazie w
Pompejach. Chora jednak o tym obrazie nic nie wiedziała. We śnie
widziała, jak Maryja patrzy na nią z miłością, więc zaczęła
gorąco, ze łzami modlić się o zdrowie i uwolnienie
od cierpień. Przy tym w milczeniu, bo z powodu płaczu nie mogła
mówić, wskazywała na Dzieciątko, jakby prosiła Maryję by
wstawiła się u Jezusa. W tej chwili Najświętsza Panna uśmiechnęła
się i patrząc jej w oczy podała białą wstążkę, na której
napisane były słowa „Dziewica Różańcowa z Pompejów udzieliła
łaski chorej Giovanninie Muti!”
„O
Matko! Spodziewam się tego, czy jednak się nie mylę? Czy
wyzdrowieję? Czy nie umrę?” - powtarzała we śnie. Nagle
wszystko zniknęło. Chora początkowo nie wierzyła sama sobie i
uważała to widzenie tylko za sen. Lecz to nie był sen, bo słyszała
hałasy i rozmowy dobiegające z sąsiedniego pokoju. Czy było to
więc objawienie się Matki Bożej Różańcowej? Nie mogła jednak
wytłumaczyć sobie tego, że Najświętsza Panna siedziała na
tronie bez diademu. Dotąd widziała ją na obrazach w postawie
stojącej i z królewską koroną na głowie. Cóż więc miała
znaczyć ta nowa, niecodzienna postawa?
Czuła
też szczególną radość, przybyło jej sił i jakby pobudzenie do
nowego życia. Wzruszenie nie pozwalało jej opowiedzieć innym o
widzeniu, ale dlaczego miałaby się z tym ukrywać? Czemu nie
powiedzieć najbliższym i rozpalić na nowo zgasłą nadzieję?
Zebrała więc wszystkie siły i zwołała domowników, po czym
płacząc ze wzruszenia opowiedziała swoje widzenie. Natychmiast
ustała gorączka i kaszel. Podczas gdy dzieliła się objawieniem,
do pokoju wszedł Ferdinand Muti. Kiedy ujrzał swoją żonę
siedzącą prosto na łóżku, jak mówi bez kaszlu, nie mógł się
posiąść z radości. Pobiegł natychmiast do stajni, dosiadł konia
i popędził do pań Laghezza. Jak tylko wszedł do ich domu, upadł
na kolana przed Caroliną Laghezzą i zaczął mówić ze łzami w
oczach o uratowaniu żony! Opowiedział o widzeniu i natychmiastowej
poprawie. Prosił o wyjaśnienie tytułu „Matka Boża Pompejańska.”
Obie panie były bardzo wzruszone tą nowiną, lecz nie umiały mu
nic więcej powiedzieć ponad to, że przybyły do nich dwie osoby po
ofiarę na kościół, który ma stanąć w Pompejach na cześć
Matki Bożej Różańcowej. O obrazie z Maryją bez korony nie
wspomniały ani słowem.
Było
pewne, że Giovannina ujrzała Najświętszą Panienkę tak, jak ją
przedstawia obraz w Pompejach. Po tym widzeniu ta niemal umierająca
osoba wróciła do zupełnego zdrowia. Panie Laghezza przejęte
radością, że Matka Boża wybrała je sobie na pośredniczki cudu,
opowiedziały o wszystkim ojcu Altavilli. To na jego kazaniu
usłyszały po raz pierwszy o dziele w Pompejach. Ojciec Altavilla
bardzo się ucieszył, że Pan Bóg błogosławił dziełu w cudowny
sposób, po czym powiadomił mnie i moją żonę o cudzie. 13 czerwca
udaliśmy się z nim na Vomero do willi Doria. Pani Giovannina, która
była już zupełnie zdrowa, opowiedziała nam o cudzie ze wszystkimi
szczegółami. 30 sierpnia wróciła do Neapolu wolna od
jakichkolwiek chorób. Wywołało to największe zdziwienie wśród
wszystkich jej znajomych. Spisane przez nią świadectwo ojciec
Altavilla odczytał w kościele św. Mikołaja w Tolentynie przed
licznie zgromadzonymi wiernymi. Matka Giovanniny, pani Clementina
Sabbato, złożyła w ofierze na budowę kościoła 50 franków, zaś
syn chorej, Piero Muti, ufundował albę. Ku wiecznej pamiątce
pierwszego objawienia Matki Bożej Różańcowej, w kościele
pompejańskim umieszczono srebrną lampę i kielich, na których
wygrawerowano napis „Giovannina Muti”.
Pani
Giovannina żyła jeszcze długie lata. Wszyscy, którzy ją znali,
wielbili Boga i składali Mu dzięki za jej uzdrowienie. Ona sama
opowiada jeszcze po latach z wielkim przejęciem o łasce, jaką jej
wyświadczyła cudowna Matka Boża Pompejańska.
Bartolo
Longo, Cuda i łaski Królowej Różańca Świętego w Pompejach,
ROSEMARIA 32013, s. 139-143.
KRÓCEJ: Uzdrowienie z gruźlicy
Janina Muti zachorowała ciężko na suchoty. Daremne były wszystkie środki lekarskie, i modlitwy zdawały się daremnymi, tak w oczach gasła! A cierpiała przy tym tak strasznie, że najbliżsi jej przyzywali śmierci - jako jednego kresu jej bólu i męki. Śmierć jednak nie przychodziła, ale za to stanęła przed cierpiącą Ta, na której skinienie ból, jak burza rozszalała milknie.
Chora przymknęła oczy, nie spała jednak, gdyż wiedziała doskonale, co się dokoła niej dzieje. Nagle widzi - i oczom swoim nie wierzy, widzi Matkę Miłosierdzia z Boskim Dzieciątkiem na ręku, trzymającą w palcach różaniec. Patrzyła na biedną litościwie, toż wśród łez wołała do Niej o zdrowie. Przy czym wskazywała w milczeniu na Dziecię Jezus - jakby błagała Matkę, by się wstawiła do Syna. A Najświętsza spoglądała coraz czulej, uśmiechała się do niej. Więcej jeszcze, podała białą wstęgę - na której napisane były jakieś słowa. Były to słowa, tej właśnie pociechy - jakiej tak gorąco pragnęła.
"Dziewica Różańcowa z Pompei, udzieliła łaski uzdrowienia chorej".
o. Czesław Kaniak, Za przyczyną Maryi. Tom drugi:
Przykłady opieki Królowej Różańca Świętego (przykłady na październik), s. 109.
