Jakże ograniczoną i śmieszną istotą jest człowiek! Tyle wieków historia uczy, do czego prowadzi walka z Bogiem, negacja nieśmiertelności duszy, jaki jest koniec zarozumiałości i pychy ludzkiej, a człowiek współczesny nie chce temu uwierzyć, że Bóg pysznych pokruszy jako naczynie gliniane i zetrze na popiół (...) Jak Lucyfer, który chciał wstąpić na niebiosa i być podobny Bogu, spadł jako błyskawica w otchłanie piekielne, tak będą spadać ci, co się z Bogiem chcą równać.


Bóg jest miłosierny, przebacza nawet wiele, ale jeśli człowiek zuchwale nadużywa Jego łaski, straci bojaźń Bożą, naraża się na wieczne zatracenie.


W ciężkich chwilach powstania w Warszawie ludzie nieraz aż schnęli ze strachu. Przyczyny tego lęku były różne, oczywiście po tej najważniejszej, jaką była ciągła groźba śmierci: słabe nerwy, wyczerpanie fizyczne, przewrażliwienie. Bardzo często przyczyną lęku i trwogi było: niepewne lub splamione grzechami sumienie. Ludzie na przykład po spowiedzi czuli się o wiele odważniejsi i spokojniejsi.


Zauważyłem u jednej młodej osoby, przychodzącej czasem do kaplicy naszej na Mokotowie chorobliwy wprost lęk. Chcąc ją uspokoić, wskazywałem jej na wpływ spowiedzi nawet na stan nerwowy człowieka. Dała się przekonać, przystąpiła do świętych Sakramentów. Powróciła do Boga z bardzo daleka, z uroczysk życia chyba najgorszego.


Po spowiedzi rzeczywiście odzyskała spokój, nawet nadspodziewaną odwagę. Pracowała dzielnie jako sanitariuszka. Obowiązki religijne spełniała gorliwie. Przyjęła szkaplerz Matki Bożej.


Po ukończeniu wojny niestety wróciła na tę samą drogę grzechów, po której przedtem chodziła. Szkaplerz zrzuciła, bo był niewygodny. Na kilka listów nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Po roku dostałem krótką wiadomość, że zginęła niespodzianie potrącona przez tramwaj.


W jakim stanie poszła na sąd Boży?


Bernard Smyrak OCD, Bez zmazy. Rozważania o Matce Bożej, wyd. IV, Kraków 1948, ss. 123-124.