Są dwa w mowie ludzkiej okropne wyrazy: GRZECH — ŚMIERĆ. Śmierć sama bez grzechu może być czymś pożądanym, świętym, nawet drogim przed obliczem Pana Boga. Grzech sam bez śmierci, może być pobudką do cnót najwspanialszych. Wspomnijcie na przykład na Marię Magdalenę, na Augustyna, którzy po grzechu się nawrócili. Ale grzech i śmierć RAZEM wzięte, śmierć w grzechu i z grzechem, — nad to Bóg w skarbnicy gniewu Swojego nie ma nic straszliwszego. —Ostatnia spowiedź czyni rozdział, rozbrat między grzechem a śmiercią, rozgania je od siebie. I to jest największą pociechą, jaką Bóg ma w skarbnicy miłosierdzia Swojego.

(ks. Józef Stagraczyński)


W Rzymie żyła onymi czasy osławiona grzesznica, imieniem Benedykta. Święty Dominik namawiał ją gorąco, by zaprzestała grzeszyć, ale na próżno. 

 

I co się dzieje? Bóg dał jej dziwny sen: 

 

Zdawało się jej, jako Pan Jezus przyszedł do niej z wielką księgą w ręku, a w tej księdze były spisane wszystkie jej nieprawości. I patrzał na nią tak przenikliwym wzrokiem, że się aż od strachu pociła. 

 

Nazajutrz poszła do św. Dominika i wyspowiadała się z całego życia. Ale ona księga wciąż jej stała na oczach, więc codziennie ze łzami rozważała sobie dawniejsze grzechy. Trwało to dość długo. 

 

I znowu ukazuje się jej Pan Jezus we śnie z ową księgą w ręku. A kiedy ona przerażona poczęła drżeć, Pan Jezus otworzył księgę, pokazuje, że wszystkie kartki czyściuteńkie, mówiąc: 

 

"Benedykto, łzy twoje zmazały tu wszystko; odtąd w tę księgę wpisuj dobre uczynki, a dam ci koronę żywota".


ks. Józef Stagraczyński, Rozmyślania o rzeczach ostatecznych,  Mikołów-Warszawa 1903,  s. 129.