Trucicielstwo od dawna było znane ludziom i używane jako środek do zabijania, a w większości kultur uchodziło za wyjątkową niegodziwość, za tchórzliwy i podstępny sposób zabijania.
Matka Boska Częstochowska ratuje swą Czcicielkę od niechybnej Śmierci
Pewna niewiasta z Krakowa (nazwisko umyślnie zatajone) miała męża wielce niegodziwego. Człowiek ten był gwałtownego charakteru, przy tym marnotrawny bardzo, a co najgorsze — zdradzał ją. Biedna niewiasta przez długi czas cierpliwie to znosiła, modląc się tylko za niego.
W roku 1755 tak się mężowi już żona sprzykrzyła i tak mu w jego złym życiu na przeszkodzie stała, że postanowił ją otruć, aby raz na zawsze jej się pozbyć. Wystarał się więc o jakąś gwałtowną truciznę i dnia 6 stycznia, w dzień święta Trzech Króli, postanowił zamiar swój spełnić.
Pobożna niewiasta wstała w tym dniu wcześnie, a chcąc swobodnie uczestniczyć w solennych nabożeństwach, już z rana ugotowała zupę na obiad, a potem poszła na wotywę i sumę do kościoła Mariackiego. Tam w rzewnych gorących modłach polecała męża Matce Najświętszej Częstochowskiej, do której miała specjalne nabożeństwo, i prosiła serdecznie o łaskę nawrócenia dla niego. Nabyła też sobie piękny medalik Matki Boskiej i zawiesiła na szyi. Gdy tak się modliła, mąż tymczasem, korzystając z jej nieobecności, wsypał truciznę do garnka z zupą, którą ona po przyjściu z kościoła miała spożyć.
Skończyło się nabożeństwo. Wraz ze wszystkimi wyszła i ona ze świątyni. Gdy weszła do mieszkania, na jej spotkanie wybiegł pies, a radując się z powrotu swej pani, począł ją witać, skacząc na nią wesoło; próżno z dobrocią opędzała się odeń, skakał ciągle. Czując się dość głodną, wzięła do ręki garnek z zupą, a będąc jeszcze pod wpływem modłów, jakie niedawno w kościele zanosiła, spojrzała na wiszący w pokoju obraz Matki Boskiej Częstochowskiej i pobożnie westchnęła, a pies, skacząc ciągle, wytrącił jej z ręki garnek, który upadł, rozbijając się w kawałki. Rzucił się pies na wylaną zupę i szybko ją pochłonął, lecz już za chwilę padł martwy u stóp przerażonej pani.
I tak wykryło się wszystko, a Matka Najświętsza cudem obroniła swą czcicielkę od strasznej śmierci.
Aleksander Łaziński OSPPE, Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, wyd. 2, poprawione, Częstochowa 1938, s. 129.