"Nie kradnij" i "Nie zabijaj" to dwa z dziesięciu przykazań Bożych. "Nie kradnij" zakazuje kradzieży i niszczenia cudzego mienia, a także w ogóle wyrządzania szkody bliźniemu. "Nie zabijaj" zakazuje pozbawiania życia innych ludzi lub popełnianie samobójstwa, a także niszczenia zdrowia własnego bądź innych ludzi.

Ciężko pobity Ekonom dziękuje Matce Bożej za Życie

Działo się to w roku 1748 w województwie po­morskim, w dobrach Krzewiny. Administrator tych dóbr, Franciszek Białkowski, pewnego dnia kontrolując lasy, spostrzegł wieśniaka, kradnącego drzewo. Podszedłszy do złodzieja, chciał go schwytać i oddać w ręce sprawiedli­wości, lecz ten, widząc, że nie zdoła uciec, rzucił się na administratora, raniąc go siekierą w twarz. Napadnięty, chcąc ratować życie ucieczką, skoczył do drzewa, przy którym zostawił przywiązanego konia. Nie zdążył jednak tego dokonać, gdyż wieśniak, wyprzedzając go, zręcznym ruchem chwycił konia   za uzdę, nie dopuszczając doń rządcy. Nieszczęśliwy Białkowski, któremu krew z rany zalewała oczy, stanął oszołomiony, tracąc przytomność umysłu i nie wiedząc, co czynić. Skorzystał z tego na­pastnik i, rzucając się nań z siłą wielką, powalił go na ziemię. Ujrzawszy przed sobą niechybną śmierć, nie­szczęsny zdołał tylko zawołać: „Matko  Boska Częstochow­ska, ratuj mnie!”, a już rozwścieczony jak zwierz dziki wieśniak, chcąc go zabić, począł deptać nogami, kłuć drągiem, a w końcu myśląc, że celu dopiął i zabił  admini­stratora, odszedł, zostawiając go na ziemi broczącego krwią.

Minęła długa chwila; wiatr szumiał w konarach drzew, ptaszęta leśne zanosiły się od śpiewu, z gąszcza wynurzały się raz po raz ciekawe sarenki, lecz ujrzawszy leżącego człowieka, cofały się płochliwie. Koń wolno puszczony podszedł do pana, smutnie pochylił głowę nad nim i rżąc żałośnie wpatrywał się w jego twarz. Ranny obudził się z omdlenia, a przypomniawszy sobie wszyst­ko, co go spotkało, zrozumiał, że tylko cudem uszedł śmierci i z ust .jego wyrywa się pełen wdzięczności okrzyk:

—O Matko Boża, dziękuję Ci za życie!

Powlókł się do domu, gdzie z ran i potłuczeń ciężkich wkrótce się wyleczywszy, na podziękowanie za życie i zdrowie pieszo na Jasną Górę poszedł i drogie wotum ofiarował.

Aleksander Łaziński OSPPE, Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, wyd. 2, poprawione, Częstochowa 1938, s. 105-106.