Sprawa zbawienia bądź potępienia zależna od „być może”

Piekło jest to miejsce kary wiecznej za ciężkie grzechy, za nieprawości, które przed śmiercią nie zostały odpuszczone. Ktokolwiek w ciężkiej nieprawości zejdzie ze świata, będzie wtrącon w otchłań wiekuistej pomsty Bożej. Ta pomsta czyli kara będzie w miarę wielkości grzechu, lecz większa, czy mniejsza (acz zawsze wielka) nie skończy się nigdy. Niech upłyną miliony i miliony lat, potępiony człowiek ani o jeden krok nie zbliży się do końca swej kary.

Przekonanie o istnieniu kary piekła jest to wiara powszechna całego ro­dzaju ludzkiego.


Dwu lekarzy niedowiarków, którzy udawali, że w piekło nie wierzą, umówili się, że przed śmiercią nie przywołają kapłana, że chcą umierać w niedowiarstwie. Jeden z nich niedługo potem zachorował śmiertelnie. Odwiedza go przyjaciel i rzecze:

—Z tobą źle, trzeba by interesa uporządkować.

Odpowie chory:

—Już zrobiłem testament.

—A jakże ze sprawą sumienia? —zapyta się tamten.

—Jakże to —zawoła chory—, czy nie pamiętasz naszej umowy?

—Nie zapomniałem —rzecze przyjaciel—, ale z tym piekłem to taka rzecz: a może jest piekło?

—Myśmy przecie mówili, że nie ma piekła?

—Tak, mówiliśmy, ale nie udowodniliśmy.

ks. Józef Stagraczyński, Rozmyślania, Mikołów-Warszawa 1903, s. 278-279.